Archiwa kategorii: Musicalnie

„Les Misérables: Nędznicy” – recenzja [musicalnie]

Les Misérables: Nędznicy to jedna z wielu adaptacji słynnej powieści Victora Hugo, uważam jednak, że zdecydowanie jest ona warta uwagi. To jedyny musical filmowy, dotyczący tej powieści – wcześniej muzyczną wersję Nędzników można było zobaczyć jedynie w teatrze. Ponadto Nędznicy to ten rodzaj musicalu, który zdecydowanie zaprzecza standardowym skojarzeniom, jakie wiążemy z tym gatunkiem. Zamiast kolorowych, zwiewnych strojów – mamy obdarte łachmany; zamiast lekkich, radosnych piosenek – łamiące serce lub wzniosłe, zagrzewające do walki utwory. Muzyka stanowi akompaniament dla dążenia do odkupienia, reprezentowanego przez Valjeana; dla poczucia obowiązku, jakie przejawia ścigający go Javert; dla nieszczęśliwej miłości, którą przeżyła Fantine; dla patriotycznych uniesień rewolucyjnego ruchu młodych… i dla wielu innych – bynajmniej nie lekkich i przyjemnych – tematów.

Plakat filmu Nędznicy

Gra aktorska śpiewem

Cała warstwa muzyczna w mojej opinii jest bardzo udana. Kilka najważniejszych motywów muzycznych przeplata się ze sobą; bywa, że rozbrzmiewają nieoczekiwanie w zupełnie innym utworze. Wywołuje to w widzu uczucie nostalgii, a także spaja cały, prawie trzygodzinny film w jedną całość. Ważnym punktem jest wykonanie I Dreamed A Dream przez Anne Hathaway, odtwarzającą rolę Fantine. Utwór pochodzi z pierwszej inscenizacji Nędzników w formie musicalu, którą wystawiono w Paryżu w 1980 roku. Według mnie Anne Hathaway bardzo sugestywnie oddała rozpacz przepełniającą bohaterkę, a nędzny wygląd tej skrzywdzonej przez życie kobiety wzbudza litość i gorzko współgra z tytułem.

W obsadzie widzimy znanych aktorów, którzy tym razem mają okazję zaprezentować się głosowo. Amandę Seyfried mogliśmy już usłyszeć w filmie Mamma Mia!, natomiast zaskoczeniem dla mnie okazał się – całkiem dobrze śpiewający – Russell Crowe, którego nigdy nie wyobrażałam sobie w takiej roli. Uważam, że dobrze udało mu się oddać złożoną naturę Javerta.

Rzeczywiście nędznicy!

Za jeden z atutów można uznać nagrodzoną Oscarem charakteryzację. Ukazujące się na ekranie postaci niejednokrotnie ubrane są w wielobarwne stroje, czasem wręcz ekscentryczne, jak w przypadku małżeństwa karczmarzy Thénardierów. Jednocześnie jednak przez tę kolorową otoczkę wyziera widoczny brud i ubóstwo. W przeciwieństwie do niektórych filmów, w których charakteryzatorzy kładą duży nacisk na podkreślenie piękna aktorów (nawet, jeżeli nie ma to żadnego uzasadnienia w danej sytuacji), Nędznicy ukazują świat przedstawiony w bardziej realistyczny sposób. Twórcy nie boją się zbyt ostrego, rozmazanego makijażu czy wyraźnie zniszczonych włosów.

Sposób ukazania Francji

Widać, że podczas powstawania musicalu Nędznicy nie skupiono się zbytnio na efektach specjalnych, które wypadają średnio. Postawiono raczej na ukazywanie ulic miejskich, a wraz z nimi panoramy społeczeństwa, dzięki czemu widz zostaje wprowadzony w świat XIX-wiecznej Francji za pomocą obrazów nędzy i brudu. Zarazem jesteśmy świadkami przygotowań do powstania, mającego nikłe szanse na powodzenie, ze względu na brak wsparcia ze strony ogółu społeczeństwa. W początkach zrywu perspektywa z lotu ptaka i nagrywanie z dołu oddają siłę ducha jego uczestników, czemu towarzyszą podniosłe dźwięki utworu Do You Hear the People Sing?. Natomiast w ferworze walki kamera pracuje chaotycznie, oddając atmosferę konfliktu.


Przekształcenie dzieła zaliczanego do klasyki literatury na musical uważam za bardzo interesujący zabieg. Warto podkreślić, że Nędznicy w reżyserii Toma Hoopera są dziełem prawie w całości śpiewanym bądź recytowanym pod melodię. Partiom dialogowym nieodłącznie towarzyszy muzyka, co powoduje, że film prawdopodobnie nie spodoba się każdemu odbiorcy. Myślę jednak, że osobom lubiącym konwencję musicalu lub otwartym na nowe formy dzieł filmowych, przypadnie on do gustu.

Gdzie wytropić: "Les Misérables: Nędznicy" - dostępny w abonamencie Amazon Prime Video, możliwość wypożyczenia w serwisach: Chili, Rakuten, iTunes Store

Nowy-stary musical – „La La Land” [musicalnie]

La La Land (reż. Damien Chazelle) to musical, który w 2017 roku otrzymał sześć Oscarów i niemal przyznano mu też siódmy, w głównej kategorii (w wyniku największej w historii pomyłki przy odczytywaniu wyniku). Jednocześnie musical zbierał skrajne opinie, ponieważ przez niektórych był bardzo krytykowany, a w innych wzbudzał zachwyt, jako piękna historia i hołd złożony starszym filmom z tego gatunku. W tym tekście przyjrzymy się, w jaki sposób La La Land naśladuje kultowy już musical, jakim jest Deszczowa piosenka (1952r., reż. Stanley Donen, Gene Kelly) i dlaczego, pomimo tego naśladownictwa, nadal porusza.

musical, plakaty: "La La Land", "Deszczowa piosenka"

Kolorystyka, liczba postaci i ruch

La La Land rozpoczyna się piosenką Another Day of Sun i już ta pierwsza scena ma wiele wspólnego z klasycznym musicalem. Mimo że w gruncie rzeczy jest nowoczesna, bo rozgrywa się na ulicy, zablokowanej przez stojące w korku samochody. Wysiadający nagle ludzie ubrani są na kolorowo i bez konkretnego powodu zaczynają wspólnie śpiewać i tańczyć. Te dwa elementy – bogactwo kolorów oraz mnogość postaci widocznych w kadrze – charakteryzują „stary” musical. Warto jednak zauważyć, że w przypadku La La Landu ta pierwsza piosenka jest jedną z nielicznych wykonanych w ten sposób. Przy wielu innych na ekranie będą widoczni jedynie główni bohaterowie, a nawet tło wokół nich zniknie, zastąpione przez czerń, tak jakby rzeczywiście tylko oni się liczyli. Szczególnie widać to w piosence Audition (The Fools Who Dream). Innym przykładem bardzo kameralnej piosenki jest powracający motyw City of Stars – pierwszy raz piosenka śpiewana jest przez Sebastiana (Ryan Gosling) i wykonana w minimalistycznej choreografii; za drugim razem Mia (Emma Stone) i Sebastian śpiewają ją wspólnie siedząc przy pianinie. Ponadto część utworów ma postać muzyki instrumentalnej, a w jednym z nich – Epilogue rozbrzmiewają jeden po drugim motywy z wcześniejszych piosenek.

Musical – muzyka czy fabuła?

Wydaje się, że współczesny musical kładzie na fabułę większy nacisk niż musical dawny. Może stąd więcej utworów instrumentalnych, które mają być tłem dla przedstawionych wydarzeń, a mniej faktycznych śpiewanych piosenek (choć i tych nie brakuje). Jednak sama fabuła, przynajmniej pozornie, jest dość powtarzalna. Relacja pomiędzy bohaterami, zarówno w Deszczowej piosence, jak i w La La Landzie stopniowo przechodzi drogę od niechęci i przekomarzań do miłości. Z owych docinków rodzi się humor – który być może w Deszczowej piosence jest nieco prostszy, bo budowany głównie na powtarzaniu tych samych kwestii lub czynności.

Tym, co chyba najbardziej wyróżnia La La Land jako musical, jest pewne przełamanie cukierkowości, charakterystycznej dla starych filmów muzycznych, przedstawiających sen o Hollywood. Historia w filmie Damiena Chazelle wcale nie jest tak ubarwiona, jak mogłoby się początkowo wydawać. Finał bowiem jest słodko-gorzki i dość zaskakujący, dlatego zapewniam, że ci, którzy przerwali oglądanie w trakcie, nie znają jeszcze pełni tej opowieści.

Kropka nad i

Trudno się nie zgodzić, że musical silnie kojarzy się ze sceną tańca w deszczu z Deszczowej piosenki, którą przecież zna niemal każdy. W La La Landzie pojawia się nawiązanie do niej, w piosence A Lovely Night, gdy Sebastian okręca się wokół latarni. Co prawda żaden deszcz wtedy nie pada. Ale tutaj postawmy kropkę, jeśli chodzi o piosenkę Singin’ in the Rain, bo o niej powiedziano już chyba wszystko.


Oczywiście pomiędzy tymi filmami można doszukiwać się kolejnych podobieństw i różnic. W obu produkcjach pojawia się stepowanie (chociaż Mia musi do tego celu zmienić buty), a także sztuczne, papierowe dekoracje – w przypadku La La Landu widoczne dopiero w epilogu, ale z pewnością dodające uroku scenie. Myślę, że zasadnicza różnica w stosunku do Deszczowej piosenki widoczna jest w warstwie treściowej, bo formalna jednak w dużym stopniu nawiązuje do klasyki gatunku. Jednak takie mrugnięcia oka do widza również mogą zaważyć na wartości filmu, szczególnie tej sentymentalnej. Uważam, że w La La Landzie połączenie starego z nowym udało się znakomicie.

Gdzie wytropić: „La La Land” - możliwość wypożyczenia w serwisach: Player, Cineman, Rakuten, Canal+ online; „Deszczowa piosenka" - możliwość wypożyczenia w serwisie Rakuten