Archiwa kategorii: Inne

Yórgos Lánthimos – wizjoner czy dziwak?

Rzeczywistość, w której single mają 45 dni na odnalezienie partnera, w przeciwnym razie zostaną zamienieni w wybrane przez siebie zwierzę – mniej więcej tak brzmiący opis skłonił mnie do obejrzenia Lobstera Yórgosa Lánthimosa. Myślę, że w przypadku tego reżysera nie jest tak łatwo określić cechy charakterystyczne jego filmografii (próbowałam to zrobić u Tarantino i Joon-ho Bonga w tym tekście), poza jedną – z pewnością są to filmy dziwne.

Odizolowani i nieprzystosowani

7378508.3

Jedną z pierwszych produkcji Lánthimosa jest Kieł (2009). Śledzimy w nim losy rodziny, w której ojciec postanowił całkowicie odciąć swe dzieci od świata zewnętrznego. Wmawia im na przykład, że podwórkowy kot jest czającym się w na nie potworem. W Kle widać to, co grecki reżyser jeszcze kilkukrotnie powtórzy w swoich filmach – bohaterowie nie mają imion, więc historia nie będzie skupiać się na zgłębianiu ich indywidualnych osobowości, lecz na przekazaniu poprzez obraz jakiegoś „drugiego dna”. Często nie jest ono oczywiste ani jednoznaczne. Na Kieł można spojrzeć jako na najgorszy możliwy scenariusz następstw wynikających z odcięcia od świata, jakimi mogą być całkowite nieprzystosowanie (dzieci? ludzi? narodów?) oraz życie w zamkniętej bańce absurdu i patologii. Przypuszczam jednak, że zrozumienie wszystkich niuansów w filmach Lánthimosa, wymagałoby dużego obycia w kulturze, przede wszystkim antycznej. A może i to by nie wystarczyło…

Bierni

7724743.3

Również w przytoczonym przeze mnie na początku Lobsterze (2015), wiele postaci do końca filmu pozostaje bezimiennych. Opis fabuły brzmi chyba najbardziej absurdalnie w całej filmografii reżysera, ale uważam, że jest to dzieło warte uwagi. Pokazuje zasady, od których tak naprawdę nie da się uwolnić. Mimo że niektórzy sprzeciwiają się przymusowi posiadania partnera i postanawiają żyć jako single w lesie, w tej społeczności również panują zasady, tylko całkowicie odwrotne. Wreszcie, okazuje się, że nawet gdy człowiek postanowi odrzucić „stare zasady”, one dalej zostają w jego głowie. I nawet podświadomie kierują jego zachowaniem…

Skryci za maską obojętności?

7813240.3

Z kolei w Zabiciu świętego jelenia (2017), najbardziej widać inspirację kulturą antyczną, a szczególnie tragedią grecką. Film ukazuje rodzinę, w której dzieci zapadają na tajemniczą chorobę. Wówczas rodzice zostają postawieni w sytuacji konflikt tragicznego, w której każda podjęta decyzja będzie niewłaściwa. Uważam jednak, że film nie wywołuje w widzu greckiego katharsis, ponieważ z bohaterami trudno się utożsamić, a nawet im współczuć, bowiem zachowują się oni całkowicie beznamiętnie i nawet na ich twarzach nie widać zbyt wielu emocji. Beznamiętne aktorstwo jest również jednym z zarzutów kierowanych w stronę wielu filmów reżysera. Warto też zauważyć, że Zabicie świętego jelenia to kolejny film Lánthimosa, który zdaje się być całkowicie oderwany od rzeczywistości. Reżyser często przedstawia nam bliżej niezlokalizowaną pod względem miejsca i czasu dystopię czy też pojedynczą rodzinę, która jest całkowicie anormalna.

Ekscentryczni

7873012.3

Najmniej dziwnym – i chyba najlepszym na początek – filmem Lánthimosa jest Faworyta (2018). Tutaj akcja osadzona jest w XVIII-wiecznej Anglii, mamy więc określony czas i miejsce, co jednak absolutnie nie wyklucza ekscentryczności poszczególnych postaci. Ten film jest też ciekawie nagrany, ponieważ często używano w nim szerokokątnych obiektywów, a także obiektywów „rybie oko”. Pomimo że ten film nie przynależy już do kina niszowego, jak poprzednie i został wyprodukowany przez jeden z ogromnych koncernów, reżyser nie zrezygnował w nim z absurdu i dziwnych zabiegów. Nadal widać w nim rękę tego samego Yórgosa Lánthimosa.


Pomimo że – jak wspomniałam na początku – kino tego reżysera jest przede wszystkim dziwne, chyba da się w nim jednak dostrzec pewne elementy wspólne 😉. Zachęcam Was do samodzielnego oglądania i interpretowania, bo mnie samej z pewnością nie wszystko udało się odkryć!

Gdzie wytropić Lanthimos (png)

„Roma”, czyli wielki sukces Netflixa

Ponad trzy i pół minuty mycia podłogi, a w czasie tego ujęcia w większości nie widzimy nawet bohaterki, tylko samą podłogę. Tak rozpoczyna się nagrodzona Oscarem za najlepszy film nieanglojęzyczny produkcja Netflixa – Roma w reżyserii Alfonso Cuaróna.

Plakat filmu "Roma"

O fabule

Meksyk, dzielnica Roma, rok 1971. Cleo pochodzi z indiańskiego ludu Misteków i pracuje jako służąca u rodziny wywodzącej się z klasy średniej. Mamy okazję podglądać codzienne życie mieszkańców domu, akurat w trudnym momencie, kiedy matka – pani Sofía mierzy się z problemami w małżeństwie, a Cleo zachodzi w nieplanowaną ciążę. Czy w takiej sytuacji silne w Meksyku bariery – klasowe, rasowe i inne – zaczną się kruszyć, czy raczej jeszcze bardziej się wzmocnią? Tymczasem na ulicach wrze i protesty studentów spotykają się z coraz bardziej zdecydowaną reakcją…

Roma to zwyczajność i brak pośpiechu

W „Romie” pokazuje się nam różne czynności domowe, w większości sprzątanie. Już same w sobie nie są one zbyt absorbujące, a w tym filmie widzimy je często w długich, statycznych ujęciach. Takich ujęć Roma ma bardzo dużo, a nawet jeśli kamera się porusza, to raczej powoli, miarowo i po linii prostej (podąża na przykład za Cleo, idącą wzdłuż ulicy). Z tego powodu film może być dość trudny, a nawet męczący w odbiorze, ponieważ większość scen nie ma w sobie dynamiki. Do tego dodać należy jeszcze czarno-białą formę.

Mam wrażenie, że Roma na wstępie odrzuca możliwość przykucia uwagi widza ruchem czy kolorem, czyli w sposób najbardziej „tani”. Ma zamiar angażować wyłącznie emocjami, a w takim wypadku większość pracy spada na barki aktorów. Czy się udało?

Myślę, że każdy musi sam odpowiedzieć sobie na to pytanie, bo jednych ta historia może do siebie przyciągnąć, a innych najzwyczajniej znudzić. Dla mnie losy głównej bohaterki były bardzo przejmujące, ale musiało minąć trochę czasu, zanim Roma mnie zaangażowała. Czuję też lekki niedosyt związany z postacią pani Sofii, ponieważ myślałam, że jej wątek będzie bardziej rozwinięty.

Symbolika zawarta w ujęciach

Nieco więcej informacji o samej rodzinie, dla której pracuje Cleo, można wyczytać z niektórych scen, jeżeli rozpatrywać je w kategoriach symboli. Roma to film, w którym Cuarón nie jest jedynie reżyserem, ale również scenarzystą, autorem zdjęć i montażystą, stąd mamy pewność, że wszystkie zabiegi techniczne są zgodne z jego wizją. Uważam, że sporo kryje się na przykład w scenie wjazdu samochodu w wąskie przejście, prowadzące do domu, w którym pojazd ledwie się mieści. Przyjazd ojca pokazywany nam jest poprzez naprzemienne ujęcia na różne części samochodu, na ręce i trzymanego papierosa. Bardzo długo nie widzimy twarzy mężczyzny, co może podkreślać fakt, że reprezentuje on samą figurę ojca, a nie konkretną osobę. To ktoś, za kim tęsknią dzieci i ktoś, kogo coraz bardziej desperacko próbuje utrzymać przy sobie żona, bo widzi, że mężczyzna coraz bardziej się od niej oddala. To samo wąskie przejście powróci w filmie jeszcze kilkukrotnie.


Na wstępie postawiłam pytanie o to, czy trudna sytuacja zniesie czy też wzmocni bariery w tej rodzinie. I również tę kwestię muszę pozostawić bez jednoznacznej odpowiedzi. Chociaż jedna z ostatnich scen, widoczna również na plakacie – scena wspólnego uścisku – przejmująco obrazuje więź łączącą Cleo z dziećmi, którymi się opiekuje. Jednocześnie moment ten stanowi swego rodzaju rozliczenie z przeszłością; jest potrzebny, aby można było iść dalej. Dlatego chyba jest w tym filmie nadzieja, jest jakiś rodzaj spokoju. Chociaż podziały nie są przecież czymś, co tak po prostu znika.

Gdzie wytropić: "Roma" - dostępny w abonamencie Netflix

Koreańskie kino i jego rosnąca popularność

Współcześnie koreańskie kino jest coraz częściej przywoływane w rozmowach. Z pewnością tendencję tę podtrzymał triumf Parasite na zeszłorocznej ceremonii wręczenia Oscarów – był to pierwszy raz w historii tej nagrody, kiedy film nieanglojęzyczny zwyciężył w głównej kategorii (warto dodać, że zgarnął też trzy inne statuetki, w tym tę za film nieanglojęzyczny). Może to stanowić dla nas dobry impuls do przyjrzenia się bliżej południowokoreańskiej kinematografii.

Przykładowe filmy koreańskie: "Okja", "Parasite", "The Call"

Dwa koreańskie światy w jednym domu

Na początek kilka słów właśnie o Parasite, który jest najbardziej znanym i uznanym filmem z tego zestawienia. Wyreżyserowany został przez Joon-ho Bonga, znanego z takich filmów jak The Host czy Snowpiercer – człowieka, którego Quentin Tarantino porównał do „Spielberga w czasach swej świetności”. W tym miejscu warto zaznaczyć, że Tarantino darzy zamiłowaniem kino koreańskie i od lat określa siebie jako wielkiego fana tego reżysera. Kiedy przyjrzymy się bliżej Parasite, rzeczywiście dostrzeżemy pewne elementy wspólne z kinem Tarantino, szczególnie w krwawym finale.

Parasite opowiada losy ubogiej, lecz sprytnej (i to w niezbyt etyczny sposób) koreańskiej rodziny, która staje przed szansą na polepszenie swojego statusu społecznego poprzez zatrudnienie w domu bogatego małżeństwa. Wydawałoby się, że pod względem gatunkowym jest to dramat, związany z problematyką drabiny społecznej, ale to nie wyczerpuje tego, czym Parasite w istocie jest. Czarna komedia przeplata się w nim z thrillerem, a później wręcz z krwawym horrorem. W poszczególnych scenach warto zwrócić uwagę na wymowne zestawienie „góry” i „dołu”. Główni bohaterowie, zaszyci w nędznie wyglądającym mieszkaniu pod ziemią, rzeczywiście wywołują skojarzenie z tytułowymi pasożytami.

 

Superświnka

Można przywołać tutaj również inny film Joon-ho Bonga, jakim jest Okja. Stanowi on koprodukcję koreańsko-amerykańską (w jednej z głównych ról możemy zobaczyć Tildę Swinton, a w pobocznej Jake’a Gyllenhaala). Jedna z pierwszych scen, przedstawiająca beztroską zabawę dziewczynki z tytułową, gigantyczną „superświnką” przywodzi na myśl kino familijne. Z czasem fabuła staje się jednak połączeniem filmu przygodowego z filmem akcji. Jednocześnie poruszane są bardzo aktualne tematy, związane z wegetarianizmem, GMO, bezwzględnymi korporacjami i ruchami proekologicznymi.  Fakt, że w walce takiego ruchu z korporacją żadna ze stron nie używa prawdziwej amunicji, a Okja beztrosko demoluje centrum handlowe, sprawia, że nie czujemy jeszcze takiej grozy sytuacji, jaką – gwarantuję – poczujemy później. W pewnym momencie film staje się w pełni dramatem, pomimo że przez dłuższy czas towarzyszyła mu groteskowa konwencja. Przez pewien czas o Okji mówiło się jako o filmie, po którym ludzie zostają wegetarianami.

 

Telefon z przeszłości

Przykładem innego przerażającego – chyba w najbardziej dosłowny sposób – koreańskiego filmu jest The Call, w reżyserii Chung-hyun Lee . Zalążkiem niezwykłych wydarzeń staje się telefon, który łączy dwie kobiety mieszkające w tym samym domu, ale w odstępie dwudziestu lat. Pomimo że dzieli je dystans nie do przebycia, gdy poznają kłopoty, z jakimi mierzy się ta druga, spróbują sobie nawzajem pomóc.

Film nie ma co prawda do przekazania tylu warstw znaczeń co Parasite, nie apeluje też do widza z jednym, konkretnym problemem jak Okja, ale widoczne są w nim te same, wyróżniające kino koreańskie, cechy. Pierwszą z nich jest brutalność, która w The Call na przestrzeni fabuły pojawia się znacznie wcześniej niż w przypadku jego poprzedników. Gatunkowo mamy tu do czynienia z thrillerem z elementami horroru, ale i science-fiction, ponieważ pojawia się wątek zdradliwego zmieniania przeszłości. Odsłania to drugą cechę, jaką odznacza się kino koreańskie – którą można zauważyć we wszystkich wymienionych przykładach – jaką jest swobodne przeplatanie gatunków w jednym filmie. Chociaż motyw telefonu w horrorze wydaje się już bardzo wyświechtany, The Call niejednokrotnie bardzo mnie zaskoczył, bo nie spodziewałam się ani konkretnych wydarzeń, jakie będą miały miejsce, ani stylistyki, jaką obierze ta historia.   


Każdy z tych filmów miał w sobie coś oryginalnego, a na takim etapie rozwoju kinematografii jest to pewne osiągnięcie dla Korei Południowej. Być może kino koreańskie ma do zaoferowania coś, co zainteresuje również Was. Sama mam ochotę na więcej, a już szczególnie zamierzam zapoznać się z innymi filmami Joon-ho Bonga.

Gdzie wytropić: „Parasite” – możliwość wypożyczenia w serwisach: Player, Cineman, vod.pl, Canal+ online, E-Kino Pod Baranami, Nowe Horyzonty vod, MOJEeKINO.pl ; „Okja” – dostępny w abonamencie Netflix ; „The Call” – dostępny w abonamencie Netflix

Witaj w filmowym świecie

filmotropy grafika 40 minut

Cześć!

Mam na imię Marysia i jestem studentką Dziennikarstwa i komunikacji społecznej. W ramach projektu chciałabym podzielić się z Wami jedną z moich pasji, jaką jest kino. Myślę, że szczególnie teraz, gdy wciąż pojawiają się trudności z odwiedzeniem kina jako budynku, warto dzielić się filmowymi propozycjami na wolne wieczory. Pod przytaczanymi przeze mnie tytułami znajdziecie informacje o legalnych źródłach, w których można je wytropić ;). Wspierajmy kinematografię zwłaszcza w tym trudnym okresie!

Na stronie Filmotropy przyjrzymy się bliżej konkretnym filmom oraz podążymy tropem pewnych motywów i gatunków. Chciałabym stworzyć również ścieżki tematyczne, takie jak MUSICALNIE lub PRZEŁAMUJĄC SCHEMAT. Jednocześnie będę miała na względzie to, by posty były treściwe i nie za długie. Jak bowiem mawiał pewien znany Brytyjczyk – powinno się wyczerpać temat, ale nie wyczerpać słuchaczy. A w tym przypadku – czytelników.

„Widzimy się” w następnym wpisie, który rozpocznie naszą wędrówkę po filmowych światach…