„Roma”, czyli wielki sukces Netflixa

Ponad trzy i pół minuty mycia podłogi, a w czasie tego ujęcia w większości nie widzimy nawet bohaterki, tylko samą podłogę. Tak rozpoczyna się nagrodzona Oscarem za najlepszy film nieanglojęzyczny produkcja Netflixa – Roma w reżyserii Alfonso Cuaróna.

Plakat filmu "Roma"

O fabule

Meksyk, dzielnica Roma, rok 1971. Cleo pochodzi z indiańskiego ludu Misteków i pracuje jako służąca u rodziny wywodzącej się z klasy średniej. Mamy okazję podglądać codzienne życie mieszkańców domu, akurat w trudnym momencie, kiedy matka – pani Sofía mierzy się z problemami w małżeństwie, a Cleo zachodzi w nieplanowaną ciążę. Czy w takiej sytuacji silne w Meksyku bariery – klasowe, rasowe i inne – zaczną się kruszyć, czy raczej jeszcze bardziej się wzmocnią? Tymczasem na ulicach wrze i protesty studentów spotykają się z coraz bardziej zdecydowaną reakcją…

Roma to zwyczajność i brak pośpiechu

W „Romie” pokazuje się nam różne czynności domowe, w większości sprzątanie. Już same w sobie nie są one zbyt absorbujące, a w tym filmie widzimy je często w długich, statycznych ujęciach. Takich ujęć Roma ma bardzo dużo, a nawet jeśli kamera się porusza, to raczej powoli, miarowo i po linii prostej (podąża na przykład za Cleo, idącą wzdłuż ulicy). Z tego powodu film może być dość trudny, a nawet męczący w odbiorze, ponieważ większość scen nie ma w sobie dynamiki. Do tego dodać należy jeszcze czarno-białą formę.

Mam wrażenie, że Roma na wstępie odrzuca możliwość przykucia uwagi widza ruchem czy kolorem, czyli w sposób najbardziej „tani”. Ma zamiar angażować wyłącznie emocjami, a w takim wypadku większość pracy spada na barki aktorów. Czy się udało?

Myślę, że każdy musi sam odpowiedzieć sobie na to pytanie, bo jednych ta historia może do siebie przyciągnąć, a innych najzwyczajniej znudzić. Dla mnie losy głównej bohaterki były bardzo przejmujące, ale musiało minąć trochę czasu, zanim Roma mnie zaangażowała. Czuję też lekki niedosyt związany z postacią pani Sofii, ponieważ myślałam, że jej wątek będzie bardziej rozwinięty.

Symbolika zawarta w ujęciach

Nieco więcej informacji o samej rodzinie, dla której pracuje Cleo, można wyczytać z niektórych scen, jeżeli rozpatrywać je w kategoriach symboli. Roma to film, w którym Cuarón nie jest jedynie reżyserem, ale również scenarzystą, autorem zdjęć i montażystą, stąd mamy pewność, że wszystkie zabiegi techniczne są zgodne z jego wizją. Uważam, że sporo kryje się na przykład w scenie wjazdu samochodu w wąskie przejście, prowadzące do domu, w którym pojazd ledwie się mieści. Przyjazd ojca pokazywany nam jest poprzez naprzemienne ujęcia na różne części samochodu, na ręce i trzymanego papierosa. Bardzo długo nie widzimy twarzy mężczyzny, co może podkreślać fakt, że reprezentuje on samą figurę ojca, a nie konkretną osobę. To ktoś, za kim tęsknią dzieci i ktoś, kogo coraz bardziej desperacko próbuje utrzymać przy sobie żona, bo widzi, że mężczyzna coraz bardziej się od niej oddala. To samo wąskie przejście powróci w filmie jeszcze kilkukrotnie.


Na wstępie postawiłam pytanie o to, czy trudna sytuacja zniesie czy też wzmocni bariery w tej rodzinie. I również tę kwestię muszę pozostawić bez jednoznacznej odpowiedzi. Chociaż jedna z ostatnich scen, widoczna również na plakacie – scena wspólnego uścisku – przejmująco obrazuje więź łączącą Cleo z dziećmi, którymi się opiekuje. Jednocześnie moment ten stanowi swego rodzaju rozliczenie z przeszłością; jest potrzebny, aby można było iść dalej. Dlatego chyba jest w tym filmie nadzieja, jest jakiś rodzaj spokoju. Chociaż podziały nie są przecież czymś, co tak po prostu znika.

Gdzie wytropić: "Roma" - dostępny w abonamencie Netflix

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *